Vrsar to niezwykle urokliwe miasteczko leżące nad Morzem Adriatyckim, na zachodnim wybrzeżu Chorwackiego Półwyspu Istria, na którym spędziliśmy pod namiotem 10-dniowe wakacje z czwórką naszych dzieci. Relacje z podróży, Węgier i opis naszego kempingu znajdziesz we wcześniejszych wpisach:
A teraz zapraszamy na spacer po Vrsarze. Zakochaliśmy się w tym miasteczku! Bardzo podobne do Rovinj (z Rovinj zdjęcia już wkrótce), lecz mniej uczęszczane przez turystów, co dodaje mu dodatkowego uroku i atutu. Tzw. “must-see!”, czyli obowiązkowe miejsce na mapie wycieczki każdego, kto kocha malownicze miejsca, leżące nieco na uboczu głównych szlaków turystycznych. Serce nasze rwie się tam znów. Żeby znowu zjeść lody na gwarnym wybrzeżu i pośmiać się z żartów lodziarzy, dla których nie ma barier językowych; znów wdrapać się na szczyt wzgórza, w połowie drogi zatrzymując się na orzeźwiający koktajl w kawiarence z hamakiem-huśtawką i oknem-ramką; by znów wspiąć się po schodach campanili, górującej nad wzgórzem i spojrzeć z niej na roztaczający się widok zatoki i wysepek… Vrsar ujął nas za serce swym nietuzinkowym pięknem.
Widzicie tą huśtawkę? Przy takim widoku naprawdę miło jest bujać w obłokach…
Tego typu reklamy, oferujące wycieczki statkiem, znaleźć można co krok na każdym portowym nabrzeżu. Kurs w przeliczeniu mniej więcej 1 kuna=57 gr. Dla ułatwienia dzieliliśmy po prostu ceny na pół. Czyli np. rejs na delfiny za (ponad) 50 zł za osobę. Ale można było negocjować i nasza rodzinka całkiem tanio objechała (a raczej obpłynęła). Tyle że w Rovinj, nie w Vrsarze. Ale o tym później.
No i jesteśmy na szczycie! Widok z campanili.
Już wkrótce zdjęcia z Rovinj i Puli!