Wielki Post z dziećmi

Parę dni temu któreś z naszych dzieci wykrzyknęło: “Wielkanoc już za tydzień?! Ale ten Wielki Post szybko minął!”. A dopiero co w Środę Popielcową był pomruk “Co…? Aż 40 dni postu?!”. Jak się okazało, post nie taki straszny, jak go malują, a to za sprawą tegorocznych pomysłów na jego przeżycie.

 

Zadania wielkopostne

Pierwszy pomysł zaczerpnęłam z blogu Chrześcijańska Mama. 15 tamtejszych pomysłów na postanowienia wielkopostne odpowiednio pomnożyłam, formując je w zadania na każdy dzień, wydrukowałam i zawiesiłam na karniszach naszego salonu. Codziennie jedno dziecko ściągało jedną karteczkę, co stanowiło pewną atrakcję, bo karteczkę trzeba było wyrwać z żabki. Ułożyłam karteczki w takiej kolejności, że w każdą niedzielę zadaniem było czytanie liturgii słowa przed wyjściem na Mszę św., we wtorki była adoracja Najświętszego Sakramentu, w piątki Droga Krzyżowa (o której za chwilę), a w sobotę “dobry czas” ze sobą (ładnie nazwane jako jałmużna czasu). W pozostałe dni zadania były zmienne, co dodało urozmaicenia. Dzieci miały się np. pomodlić za kogoś, kogo nie lubią lub zadzwonić do kogoś, kto może za nimi tęskni.

Nie ukrywam, że inspiracją do tego pomysłu, poza wspomnianym blogiem, był też wywiad Błogosławiona pustka pod choinką, w którym podobne karteczki wykorzystane były w adwencie.

Droga Krzyżowa autorstwa dzieci

Piątki to dzień, w którym mój Mąż pracuje od rana do 22, więc o wspólnej drodze krzyżowej  możemy pomyśleć tylko w Wielki Piątek (wtedy ma wolne). W pozostałe piątki nie chciałam się rzucać na wybieranie się do kościoła sama z czwórką (czytaj z trójką ucywilizowanych dzieci i jednym dwulatkiem z epoki barbarzyńców). To znaczy, taka eskapada jest do zrobienia, ale w tym roku nie czułam się na siłach, żeby się tak ponad siły wysilać 😉 i ogarniać, uciszać i powstrzymywać dwulatka, jednocześnie pozostawiając pozostałe dzieci samym sobie… Nie… w tym roku się poddałam. Więc… wymyśliłam, że drogę krzyżową będziemy przeżywać w domu. Wyprzedzając jednak jęki, że “znowu”, że “za długo” i że “nudno”,  postanowiłam zaangażować niedoszłych jękaczy w stworzenie naszej domowej drogi krzyżowej. W każdy piątek rysowaliśmy kilka kolejnych stacji. Dzieci wybierały którą stację chcą narysować. Nawet ja byłam w to wciągnięta, bo musiałam wziąć te stacje, których narysować nikt nie chciał, czyli wszystkie trzy upadki. Wybrałam jedne rozważania na cały post (a w nich było też Zmartwychwstanie, więc nasza droga ma 15 stacji) i każdego piątku odprawialiśmy nabożeństwo tylko do tych stacji, które narysowaliśmy. Całość była stopniowo zawieszana na naszej klatce schodowej, pod naszą “stałą wystawą” prac plastycznych dzieci.

Prezenty od Zajączka

A co do prezentów, nie chcieliśmy mieszać materializmu do tak duchowych świąt, więc wyłapaliśmy jakie potrzeby i marzenia mają dzieci aktualnie. Część z nich zapowiedzieliśmy na dzień dziecka, część kupiliśmy im tak po prostu, bez okazji, w zeszłym tygodniu i oficjalnie ogłosiliśmy, że zajączek przyniesie tylko prezenty związane z Panem Jezusem, okraszone delikatnie słodyczami, których dzieci trochę sobie w poście odmawiały (a jednak post bez czekolady 😉 ) tzn. ośmio-i-półlatek całkowicie, prawie-siedmiolatka częściowo, a pięciolatek parę razy – wyczyny właściwe do wieku. A prezenty – będą to bajka o Dziesięciu Przykazaniach i książeczki dla dzieci związane z (wczesną) Pierwszą Komunią św. To tak na marginesie, bo w naszej rodzinie właśnie trwają przygotowania do niej… Ale o tym innym razem.

Dodaj komentarz