Czy czas kwarantanny jest tylko trudny, czy może jednak niesie w sobie jakieś błogosławieństwa? Jak będą wyglądać tegoroczne święta wielkanocne? Zapytaliśmy o to cztery zaprzyjaźnione rodziny.
Patrycja i Paweł – rodzice Zuzi (8 l.) i Helenki (5 l.)
Czy widzimy jakieś dobre owoce tego czasu?
Oczywiście! Mamy dużo więcej wspólnego czasu, czasu dla dzieci, piękną i przeżytą w spokoju modlitwę – zarówno tą indywidualną, małżeńską jak i rodzinną (np. zaczęliśmy co drugi dzień odmawiać cały różaniec o 20.30, włączając w to nasze córki). Nigdzie się nie spieszymy (a na co dzień nasze życie było jednym wielkim biegiem), nigdzie nie musimy gonić czy być “na czas”. Paweł dodaje też, że żona nie chodzi po galeriach, dzięki czemu wydaje mniej pieniędzy. 😉
A trudności?
Przede wszystkim utrudniony dostęp do sakramentów, tęsknota za “żywym” kościołem, za mszą świętą nie w wersji on-line. Brakuje nam osobistego kontaktu z dalszą rodziną i znajomymi. Z racji tego, że mieszkamy w bloku, a nie w domu, to trochę cierpimy na brak czasu indywidualnego i przestrzeni, takiego wolnego czasu poza domem. Do tej pory każdy z nas miał przynajmniej raz w tygodniu coś dla siebie… Pati basen, spotkania z przyjaciółkami… Paweł wyjścia na piłkę lub bieganie. Ale i nasze córki miały swoje zajęcia, które bardzo lubią i za którymi tęsknią.
Jak zamierzamy przeżyć Wielkanoc?
Dzięki tej sytuacji wszystko dzieje się wolniej… jakby Pan Bóg zatrzymał na chwilę świat. Bardzo przekłada się to na naszą duchowość rodzinną. Od blisko czterech tygodni Zuzia i Helenka codziennie o godzinie 11 uczestniczą w rewelacyjnym programie na żywo Mocnych w Duchu dla dzieci, gdzie mogą bardzo głęboko, ale i tak po dziecięcemu wkroczyć w zbliżające się Triduum (czego w normalnych warunkach by nie było). Tegoroczne święta przeżyjemy normalnie w domu, sprawując obrzędy tak, jakbyśmy byli w kościele podczas Triduum. Jest nam trochę smutno, bo zawsze przyjeżdża do nas na święta rodzina z Gdyni, za którą bardzo tęsknimy, ale spotkamy się przez wideokonferencję, a wszelką pustkę wypełni Zmartwychwstały Jezus 🙂 Alleluja!!!
Patryk – mąż Asi i ojciec Marty (8 l.), Ani (6 l.), Janka (4 l.) i małej Marysi
W czasie gdy epidemia dotarła do Polski trudno nam było w to uwierzyć. Problem, który znaliśmy tylko z książek zawitał do naszego kraju. Od razu zachęciliśmy nasze dzieci, aby podjąć modlitwę w intencji osób, które ucierpiały przez wirusa. Dzieci bardzo chętnie podjęły się codziennej dziesiątki różańca i teraz codziennie wieczorem wspólnie modlimy się w tej intencji.
Ze względu na kwarantannę nieco zmieniło się w naszym życiu, ale te zmiany nie są dla nas wielkim ciężarem. Choroba nie dotknęła nikogo z naszej rodziny, więc mimo iż przeżywamy wszystkie informacje na temat nowych zarażonych i kolejnych ofiar, to w sposób bezpośredni nie doświadczamy bólu z tym związanego.
Dla mnie najtrudniejszy jest brak możliwości uczestniczenia we mszy świętej w kościele. Przed kwarantanną codziennie rano przed wyjazdem do pracy szedłem na mszę. Również msze niedzielne z całą rodziną były dla mnie bardzo dużą radością. Aktualnie staramy się przeżywać wspólnie msze on-line i wierzę, że Bóg błogosławi nam i jest z nami obecny nie mniej niż wcześniej, ale mimo wszystko bardzo tęsknię za przyjmowaniem Ciała Pana Jezusa pod postacią chleba.
Sporą zmianą w organizacji dnia było wprowadzenie nauki w domu. Marta – nasza najstarsza córka – początkowo miała trudności ze skupieniem w czasie nauki. Widok bawiącego się rodzeństwa zachęcał ją do przyłączenia się do zabawy i odciągał od obowiązków szkolnych. Było to dla niej trudne, ale i z tą trudnością sobie poradziła. Aktualnie wstaje rano pierwsza i zabiera się za obowiązki szkolne. Sprawdza na mailu co ma do zrobienia i samodzielnie wszystko rozwiązuje. Zdarzyło się nawet, że zanim z Asią wstaliśmy z łózka, Marta już była po zajęciach szkolnych. Martusia sama wymyśliła ten sposób pracy i jak do tej pory bardzo jej odpowiada. 3 razy w tygodniu ma lekcję on-line z nauczycielem i kolegami z klasy, ale to również bardzo lubi. Wielką radością dla nas jest to, że dzieci spędzają cały dzień razem. Ponieważ nie mogą się spotykać ani z kuzynami ani z kolegami, są zdani na siebie. To doświadczenie sprawiło, że bardzo się do siebie zbliżyli i jeszcze bardziej się nawzajem polubili. Wykazują się również ogromną kreatywnością, ponieważ wymyślają zabawy, których uczestnicy są w wieku 1,5 roku do 8 lat.
Kolejną zmianą dla naszej rodziny jest to, że pracuję zdalnie. W czasach „przed kwarantanną” wydawało mi się niemalże nierealne, abym mógł pracować w domu, ponieważ hałas i widok rozbrykanych dzieci bardzo utrudnia mi pracę. Posprzątaliśmy zatem z żoną strych i na nim zorganizowałem sobie skromne biuro. Poprosiliśmy dzieci, aby mi nie przeszkadzały i z wielkim zdumieniem obserwujemy, że podeszły do tej prośby bardzo poważnie. Wygląda na to, że mimo młodego wieku już dobrze wiedzą, że ta praca jest czymś bardzo ważnym dla całej naszej rodziny. Zdarza się, że przychodzą do mnie na strych, posiedzą chwilę na kolanach i chwilę porozmawiamy, ale jest to również dla mnie chwila odsapnięcia. Wielką zaletą pracy zdalnej jest wyeliminowanie czasu dojazdów do pracy. W moim wypadku jest to około godziny w ciągu dnia. Jak kończę pracę o 16:00, to o 16:01 jestem już z rodziną. Podobnie rano, jemy wspólnie śniadanie i jeszcze z niedokończoną kawą siadam do pracy. Oczywiście są i pewne trudy związane z pracą w domu. Od kilku dni jest piękna pogoda i jak widzę przez okno dzieci bawiące się w ogrodzie, to mam ochotę do nich dołączyć. Muszę włożyć niemały wysiłek, aby się skupić na pracy. Na strychu mam również swój mini warsztat i widok narzędzi zachęca mnie, aby wstać od komputera i zacząć majsterkować. Są to jednak trudności, nad którymi da się zapanować i codziennie solidnie wykonywać swoje zawodowe obowiązki. Również rzadkie (raz w tygodniu) zakupy sprawiają, że wspólnego czasu mamy więcej. Dodatkowy czas, którym dysponujemy poświęcamy na pielęgnację ogrodu. Asia robi sadzonki, żebyśmy mieli zdrowe warzywa i owoce, a ja buduję zjeżdżalnię dla dzieci. Czasami Asia potrzebuje mojej pomocy, czasami ja potrzebuję jej. To również nas do siebie zbliża. Każdy ma swoje zadania do wykonania, ale jesteśmy blisko siebie i to chyba dobrze wpływa na naszą relację.
Myślę, że dla wielu rodzin, trudem jest brak możliwości wychodzenia na dwór. My mamy to szczęście, że mamy duży ogród. Możemy zatem spędzać na dworze bardzo dużo czasu, a dzieci mają gdzie się wybiegać i wybawić. Wydaje mi się, że bez tej możliwości czas kwarantanny byłby dla nas niełatwy. Tym bardziej cieszę się z wcześniej podjętego trudu, aby ten dom z ogrodem wybudować.
Tegoroczne święta wielkanocne będziemy przeżywali zupełnie inaczej niż jesteśmy przyzwyczajeni. Od 6 lat na czas triduum paschalnego jeździliśmy do ośrodka rekolekcyjnego w Suchej w Borach Tucholskich. Mogliśmy całą rodziną (razem z innymi rodzinami) uczestniczyć we wszystkich mszach i w liturgii wielkopiątkowej oraz w drodze krzyżowej idącej leśnymi ścieżkami. Zawsze był to czas odetchnięcia od codziennych obowiązków. W tym roku uroczystości będziemy przeżywali on-line, a przygotowania do świąt spędzimy w domu. Jak one będą wyglądały? Rozmawiamy z dziećmi o wydarzeniach wielkiego tygodnia. Opowiadamy co przeżywał Jezus i Jego uczniowie oraz co z tego wszystkiego dla nas wynika. Oprócz naszej najmłodszej Marysi wszyscy wiemy, że dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa każdy z nas może zostać świętym i iść do nieba.
Ola – żona Jakuba, mama Łukaszka (7 l.), Agatki (4 l.) i Justynki (2 l.)
Czas przymusowej kwarantanny nie jest łatwy. Przede wszystkim trudno jest zaakceptować fakt, że ktoś lub coś ogranicza naszą wolność. Początkowo ciągle oglądałam wiadomości i śledziłam, co godzinę, czy pojawiają się nowe przypadki. To chyba strach sprawił, że sięgnęłam po różaniec. Byłam tak wystraszona, że dołączyłam na Facebook’u do grupy TeoBańkologia i zaczęłam odmawiać różaniec. Wcześniej ciągle odkładałam modlitwę na później, bo serial, sprzątanie, rachunki…i nie starczało czasu. Teraz okazało się, że różaniec o 20:30 to jedyny moment w ciągu dnia, na który naprawdę czekam, staję się spokojna, zapominam o zmartwieniach. Od razu dołączył mąż, po kilku dniach 7-letni Łukasz – najpierw nieśmiało tylko na jedną „10”, później na całe „50 zdrowasiek”. Taki rodzinny różaniec stał się naszym nowym rytuałem. To moja największa radość tego czasu.
Druga moja mała satysfakcja dotyczy radzenia sobie z moimi dziećmi. Na co dzień bardzo pomaga mi przy nich moja mama. Dotąd nie wyobrażałam sobie codzienności z dziećmi bez jej wsparcia (mój mąż dużo pracuje). Podczas kwarantanny okazało się, że jak trzeba, to przetrwam sama z trójką dzieci bez pomocy babci…. Ale z pomocą Świętej Rity – kiedy mi ciężko proszę ją o pomoc i… pomaga!
Trudności? Na każdym kroku! Edukacja domowa, mimo że Łukasz dopiero w pierwszej klasie, to naprawdę niezłe wyzwanie. Trzeba pogodzić naukę syna z jednoczesnym zajęciem się jego młodszymi siostrami tak, by Łukasz się skupił, a dziewczynki nie powybijały sobie zębów.
Mieszkamy w bloku, więc jedyną ucieczką w świat zewnętrzny jest balkon, o ile pogoda jest sprzyjająca.
Zbliżające się święta będą chyba najtrudniejsze w moim życiu. Zawsze przywiązywałam wielką wagę do Triduum. Dlatego mieliśmy przeżywać nadchodzące dni na wyjazdowych rekolekcjach: żadnego sprzątania i gotowania (czytaj wydzierania się na rodzinę, bo mam dużo pracy i nie nadążam). A tu taka lipa….
Ale myślę, że może jednak to jest błogosławieństwo przez duże „B”. Może mam poczuć się ogołocona ze wszystkiego tak jak Jezus? Jest mi zabrana moja wolność, plany, przyzwyczajenia, moi bliscy… Sama jestem ciekawa jak to wszystko wypadnie. Jak bardzo wszyscy docenimy cud Eucharystii, kiedy został nam tak ograniczony?
Marta i Jacek – rodzice Stasia (9 l.), Antka (7 l.), Krzysia (3 l.) i malutkiego Franka
Dużo osób używa teraz sformułowania “w tym trudnym czasie”. Spotkałam się kilka razy z poradami psychologów i pedagogów jak pomóc dzieciom przeżyć ten “trudny” czas. Ja tymczasem nie widzę, żeby był on dla naszych synów jakkolwiek trudny. Wręcz przeciwnie. Dzieci są bardziej wypoczęte, wyspane. Pani od muzyki, która uczy naszego syna napisała nam ostatnio, że cieszy się, że pomimo “trudnego czasu” Staś ćwiczy i materiał posuwa się do przodu. Ja mam zupełnie inne odczucia. Trudny czas był wtedy, kiedy Staś musiał ćwiczyć, zmęczony po szkole, by zdążyć przed zajęciami z piłki nożnej czy przed basenem. Ciągle pod presją. Często pokrzykiwałam na niego, by szybciej jadł obiad i nie czytał już książki, bo nie zdąży z obowiązkami. Teraz ten czas jest dla nas błogosławiony, darowany… Rano nie przeżywamy typowej musztry i pośpiechu w pędzie, żeby zdążyć do szkoły i przedszkola. Ogromnym błogosławieństwem są teraz dla nas spokojne, wspólne, rodzinne śniadania, które celebrujemy każdego ranka. Wcześniej nie mieliśmy takiej możliwości. Przy okazji wykształcił się u nas nowy rytuał porannej modlitwy, w której wspólnie zawierzamy Panu Bogu cały dzień, modlimy się z dziećmi o to, żebyśmy byli dzisiaj dla siebie mili. Dzieci chętnie się włączają. Nigdy nie lubiliśmy się spieszyć i teraz w kwarantannie nie mamy do czego! Nie czujemy też presji, że dom musi zawsze błyszczeć, bo nie spodziewamy się gości, którzy zwykle byli u nas stałymi bywalcami. Weszło więc w nasze życie znacznie więcej spokoju. Zacieśniamy też relacje z dziećmi. Na co dzień, po powrocie ze szkoły czy przedszkola nieraz nie umieliśmy trafić do naszych dzieci. Widzieliśmy ich różne emocje, ale nie umieliśmy dojść ich przyczyny. Teraz łatwo jest je obserwować i lepiej rozumieć. Dzieci mają więcej czasu na realizację swoich pomysłów, bo nie spędzają dni w pędzie między szkołą a zajęciami popołudniowymi. Na pewno jest nam łatwiej w tym czasie również dzięki temu, że mieszkamy w domu z ogrodem, gdzie dzieci lubią się bawić, a teraz mają szczególnie dużo czasu na kontakt z naturą. Najszczęśliwszy jest chyba jednak nasz najmłodszy Franuś, który nieraz nie widywał braci całymi dniami, a teraz to oni się o niego biją – kto będzie się z nim bawił, w czyim łóżku Franuś będzie leżał, itp. Czas ten ułatwiają nam również ciekawe programy edukacyjne – Mocni w Duchu dla dzieci, Zoo on-line z Warszawy i Wrocławia (nasi chłopcy są zachwyceni, bo uwielbiają zwierzęta), “Przecinek i kropka”.