Miłość mężczyzny

“Miłość” to słowo odmienione przez chyba wszystkie możliwe przypadki. Wiele zależy od tego, kto je wypowiada i co pod tym rozumie. Razem z Julią w jednym z filmów na naszym Kanale na YouTube mówimy o tym, że miłość to decyzja. Decyzja, że chcę być z kimś na dobre i na złe, decyzja, że pomimo uczuć, nawet jak mam ochotę rozszarpać tę drugą stronę, to i tak ją kocham i wskoczyłbym w ogień za nią.

Nie da się jednak ukryć, że miłość męska różni się od tej kobiecej. Zwykle kobiety są bardziej czułe, wylewne i odpowiadają na potrzeby emocjonalne, natomiast my faceci „jesteśmy”, trwamy, cechujemy się zwykle większą stabilnością i okazujemy miłość przez pomoc, obecność, radę. To tak ogólnie, bo ten opis nie wyczerpuje tej kwestii, ale skoro piszę na ten temat, to coś się musiało wydarzyć, prawda? A no właśnie tak. Wczoraj poczułem to naprawdę mocno, do czego ta męska miłość potrafi prowadzić. 😉

Julka się troszkę pochorowała i straciła głos przez chrypę. Jak wróciłem z pracy, to wiadomo taki klasyczny był młyn – każde dziecko chciało się pobawić, szczególnie chłopcy już nie mogli się doczekać zabawy w lego, co jest ich prawdziwą pasją. Julka w tym czasie zajmowała się najmłodszą z naszych pociech. Nasza trzylatka wymyśliła, że ona będzie mamą i będzie się opiekować Julią… Zresztą świetnie jej szło, ale Julka była nieco słaba i po jakimś czasie namówiłem ją, żeby poszła się położyć. Był tylko jeden problem. Mała wcale nie chciała kończyć zabawy. Ostatecznie Julia zamknęła się w sypialni, a ja poszedłem z płaczącą córką do góry. Usiedliśmy w jej pokoiku, a ona płakała i nic nie pomagało, żadna oferta zabawy… Nawet jak obiecałem, że założy mi pampersa (w końcu miałem kontynuować zabawę w dzidziusia i mamę, i to ja miałem być tym pierwszym). Wiem jak to brzmi… ostatecznie przewinęliśmy jakiegoś pluszowego królika, co i tak nie pomogło, bo płacz się tylko wzmagał. Swoją drogą królik był lepszym modelem niż ja, bo pampers miał zdecydowanie nie mój rozmiar. W końcu mała w tym swoim płaczu wymyśliła w co się będziemy bawić… Tak… i tu się zaczyna właściwa część historii.

Otóż mieliśmy się bawić w byczka. Ja już o tym pisałem wcześniej (TU): ja jestem bykiem, a córka torreadorem i opiekunem byka. Moim zadaniem jest ją wozić, być karmionym i ogólnie być zwierzakiem. Ale tym razem nieoczekiwanie zmieniła się koncepcja, bo po chwili dołączyła do zabawy starsza córka, która od tego roku szkolnego uczy się jazdy konnej. W związku z tym po chwili byłem już koniem. Co więcej, zostałem osiodłany… i miałem ten, no… powróz czy jak to tam się nazywa. Miłośnicy koni – wybaczcie, nie znam się (jeszcze!). Byłem oprowadzany, karmiony plastikowymi warzywami, no i czesany z każdej strony, łącznie z twarzą i uszami (w tym akurat najlepsza była najmłodsza córka). Po chwili dołączył do nas młodszy syn i zabawa trwała w najlepsze. Moje łapy już po 15 minutach ledwo dawały radę, tym bardziej, że mam nadwyrężoną prawą rękę, ale cóż było robić. I wiecie co? W trakcie tej zabawy zrozumiałem, że jak mężczyzna kocha, to potrafi naprawdę wiele. Wyobraźcie to sobie: facet na czworakach z kocem na grzbiecie, na nim trzylatka, a na szyi ma obręcz z jakiejś gumki i prowadzi go starsza córka jak na lonży. No już mniej męskiego obrazka nie można sobie wyobrazić, a jednak dawno nie czułem się tak… no właśnie, sam nie wiem jak to określić. „Szczęśliwy”, to byłoby za mało powiedziane, ale powiedzmy, że czułem się na właściwym miejscu. Nie dość, że robiłem to dla Ukochanej, żeby odpoczęła, to jednocześnie sprawiłem tyle radości dzieciom.

Wiecie co, piszę o tym, bo w sumie wiele myśli mi przeszło przez głowę w tak krótkim czasie: o męskości, miłości, poświęceniu i potrzebach dzieci. Kiedyś o tym już wspominałem, że właśnie podczas takich chwil my faceci budujemy tę unikalną relację z dziećmi. Kobiety to mają trochę z automatu, bo jesteście drogie Panie z dzieckiem od pierwszej chwili jego istnienia. My, mężczyźni, mamy z tym czasem trochę problemu. Wiecie, gdyby nie to, że mamy bloga z Julią, to ta historia raczej by nie ujrzała światła dziennego, no może w gronie bliskich i bardzo bym nie chciał jakoś gloryfikować swojej postawy, i tak szczerze, co chwilę się zastanawiam czy moje sformułowania nie są trochę zbyt pyszne. Z drugiej strony morał z tego wynikający jest zbyt cenny, żeby go pominąć zwykłym milczeniem, no bo… drogie Panie, gdy widzicie takie zabawy, jakie urządzają wasi mężczyźni, to warto żebyście spojrzały na to w tym innym świetle. Czasem pewnie macie dość tych hałasów i szaleństwa, ale to jest ten czas relacji waszego męża z dziećmi. Możecie też dostrzec to jego, choćby drobne, poświęcenie, gdzie on chowa swoją męskość i staje się pokornym koniem na usługach spragnionych zabawy dzieci. Miły komentarz na pewno go bardziej zachęci do poświęcenia czasu, którego zawsze brakuje, niż kąśliwa uwaga o tym jaką straszną rozróbę wykonał. Ja będę zawsze obstawał przy tym, że pozytywne inspirowanie jest sto razy skuteczniejsze niż nawet najlepiej wypowiedziana krytyka. A wam drodzy Koledzy czytający ten wpis, życzę tak głębokiej relacji z żoną i dziećmi, abyście i wy odnaleźli się jako „koń” w zabawie i doznali tak wielkiej satysfakcji w porzucaniu samego siebie.

Na koniec muszę to napisać! Autorem tego wpisu jest zwykły facet, pełen słabości, robiący masę błędów, z tymi wychowawczymi na czele, wstydzący się wielu rzeczy, który nieustannie szuka sposobów, aby poprawić to i tamto.

Ośmielam się jednak podzielić tą niezwykłą radością jaką daje miłość, ku zachęceniu innych do odkrycia podobnej. 🙂

Dobrego dnia wam życzę

Janusz

 

Grafika : Osoby zdjęcie utworzone przez pressfoto – pl.freepik.com

Dodaj komentarz