Moja Babcia, zwana Broncią, zawsze mawiała: “nie ma nic gorszego niż wojna”, a jak do czyjejś niewoli trzeba iść, to “byle nie do ruskiej”. Babcia urodziła się podczas pierwszej wojny światowej i przeżyła drugą…
24 lutego, w czwartek, cieszyłam się z pięknej pogody, zapowiadającej zbliżającą się wiosnę. Robiłam pozimowe porządki w ogrodzie. To był ten dzień…
Jakie były nasze pierwsze emocje? Złość, ogromna złość, że ktoś zburzył stan pokoju, który w większości Europy bardziej lub mniej, ale jednak, utrzymywał się od wielu już lat. Złość, pod którą krył się lęk o życie nasze i naszych dzieci. Współczucie i jeszcze większa złość na widok cierpienia Ukraińców. Smutek, głęboki smutek i poczucie bezsilności…
Tym razem jednak ta bezsilność przerodziła się szybko w konkretne działania, których w przeciwieństwie do sytuacji z jesieni, nikt nam nie zabronił, a społecznie panowało nie tylko przyzwolenie, ale wręcz powszechne ruszenie w tej kwestii. I jak wiele polskich domów, tak i nasz otworzył swoje drzwi na Uchodźców.
Zwyczajni ludzie, tacy jak my… Nowocześni, inteligentni ludzie.
I nie wiem, co będzie dalej. Nie wiem, na ile Zachód robi co trzeba, a na ile za mało. Wiem tylko, że od czasów młodości mojej Babci nic się nie zmieniło w pewnym narodzie, który być może nie zasługuje na miano narodu, ale na miano barbarzyńców (oczywiście wykluczam z tej etykiety wszystkich, którzy sprzeciwiają się kłamliwej retoryce; oczywiście – nie mi oceniać, kto wybiera tam zło świadomie, a kto rzeczywiście jest uwikłany tak głęboko w manipulację i propagandę, że nie jest w stanie myśleć samodzielnie; grunt to nazwać rzecz po imieniu – ludobójstwem i bezprawną zbrodnią). Bez zasad, bez prawdy, bez miłości, bez humanitaryzmu. Współczuję Ukraińcom ich położenia geopolitycznego. Nie osądzając ich narodowych błędów z przeszłości, ich zmarnowanych może szans, współczuję im, bo jako jednostki są ludźmi takimi jak my, tyle że mają mniej szczęścia. Tak jak my go nie mieliśmy w 1939 roku. Jednak tym razem liczę na to, że reszta świata, przynajmniej jakaś ważna jego część się zmieniła i Ukraina wygra tę wojnę, bo nie jest to wojna między Ukrainą a rosyjskimi zbrodniarzami. To jest wojna o cywilizację i humanitaryzm tzw. Zachodu, do którego mamy szczęście już należeć. Oby wygrała cywilizacja.
Hołd oddaję wszystkim bezbronnym ofiarom rosyjskich morderców. Hołd bohaterom. Tylko po co te śmierci, po co to cierpienie, po co ten ból i rozpacz…?
Nie szukam odpowiedzi. Pozostaje cisza i… nadzieja. Że są już w Niebie, w ramionach kochającego Ojca. Że już są szczęśliwi, bezpieczni, ukojeni, nasyceni. Że już “otarł z ich oczu wszelką łzę.”
Cokolwiek się dzieje i będzie działo, nasze życie zawsze w Jego rękach. Nie dajmy się zastraszyć złu. Jezus już dawno zwyciężył, a my pozostańmy w Nim. Jesteśmy bezpieczni, cokolwiek się zdarzy. Bo, jak mawiała moja prawie stuletnia wtedy Babcia, życie tu na ziemi, to i tak tylko jedna chwila. Liczy się wieczność. “Gdzie śmierci już nie będzie, ani żałoby, ni krzyku. Bo dawne rzeczy przeminą…”. Ale Jego Miłość nie przeminie. Jesteśmy bezpieczni w Jego rękach.
Grafika: Wstążka zdjęcie utworzone przez jcomp – pl.freepik.com