Trzy lata temu, w czerwcową sobotę, trójka naszych dzieci wraz z ósemką innych, przyjęło Pierwszą Komunię Świętą.
Ile lat miały dzieci?
niecałe 9, 7 oraz 5 i pół.
Czy to nie za wcześnie?
8,5 to normalny wiek. Syn był wtedy w 2 klasie. Za naszych czasów właśnie w tym wieku praktykowano Pierwszą Komunię Świętą. 7 lat to z kolei typowy wiek dla wczesnej Komunii według śląskiej tradycji (jestem rodowitą Ślązaczką). 5,5 mogłoby się zdawać przesadą, gdyby nie osobowość naszego pięciolatka, jego niezwykła w tamtym okresie pobożność, zainteresowanie sprawami “Bożymi” oraz fakt, że wzrastał z dwójką starszych w jednej ekipie – zawsze trzymali się razem i wydało nam się to niedobre rozdzielać ich w tym zakresie. Poza tym w historii Kościoła takie przypadki się zdarzały (np. św. Joanna Beretta Molla przystąpiła do Pierwszej Komunii właśnie w wieku 5 lat) i – jak widać – były dobre w skutkach ;).
Kto je przygotował?
My i znajomy Kapłan – kochany Ksiądz Henryk. Korzystaliśmy z podręcznika “Pozwólcie dzieciom! Program przygotowania dziecka do wczesnej Pierwszej Komunii Świętej” Beaty Nadolnej. Zaczęliśmy we wrześniu – podręcznik ma rozpisanych kilkadziesiąt katechez, więc robiliśmy w domu jedną na tydzień, zwykle w niedzielę. Oprócz tego raz na miesiąc dzieci miały spotkanie z księdzem w kościele – razem z pozostałą ósemką dzieci – prawie wszystkie dzieci były z rodzin naszej wspólnoty, więc w większości znaliśmy się już wcześniej.
Czy tak może każdy?
Tak. Według dokumentów kościelnych, o czasie posłania dziecka do Komunii Świętej decydują sami rodzice. Oni znają swoje dziecko najlepiej i to im Kościół powierza tak ważną decyzję.
Dlaczego my się na to zdecydowaliśmy?
To długa historia. Kiedyś byłam przeciwniczką Wczesnych Komunii (“Co te dzieci z tego będą pamiętać? Po co to przyspieszać? Co one z tego rozumieją? I w ogóle dziwne to jakieś” – to była moja “opinia” na ten temat, mimo że mieszkałam na Górnym Śląsku, gdzie Wczesna Komunia jest czymś powszechnym i od dawna praktykowanym). Pierwszy impuls w stronę wczesnej Komunii pojawił się w mojej głowie, kiedy biskupi polscy przesunęli wiek Pierwszej Komunii z drugiej na trzecią klasę. Wynikało to z chwilowej reformy szkolnictwa – że niby sześciolatki miały iść do szkoły, więc odpowiednio 9 lat miały mieć dopiero wiosną w trzeciej, a nie w drugiej klasie. Reformę tę jednak cofnięto, a wiek komunijny – nie. Wtedy pomyślałam “Dziwne… nie, no nie podoba mi się to! Dlaczego nasz syn ma czekać o rok dłużej i stracić ten rok swojego życia bez Jezusa? To jest duża duchowa strata! Jakieś zubożenie. W pewnym sensie – cofnięcie w rozwoju”.
Potem doszły argumenty typu kameralna Komunia, bez prezentowego szału, bez gadaniny dzieci w klasie ile kto dostał kasy (!!!). My kategorycznie nie zgodziliśmy się na dawanie dzieciom pieniędzy z tej okazji. Rodzina złożyła się jedynie na wspólny prezent stricte związany z okolicznością – serię bajek “Księga Ksiąg” i kilkutomową Biblię ilustrowaną. Każde dziecko dostało też np. od swoich chrzestnych prawdziwą Biblię i krzyż na ścianę. Ale o pieniądzach nie było mowy, poza tym, że każde dziecko wybrało sobie jeden cel charytatywny i na niego zbierało środki – pieniądze zamiast do kopert, które zamieszałyby dzieciom w głowie, powędrowały więc do skarbonek na szkołę w Czadzie, na jedzenie dla głodnych w Afryce i na bezdomnych w naszym mieście. Za decyzją wczesnej Komunii był też argument Mszy św. nie związanej ze szkołą, z klasą, Mszy, w której dzieci siedzą w ławkach z rodzicami, a nie z kolegami i koleżankami. Poza tym cała idea rozwijała się w naszej wspólnocie Domowego Kościoła, którą tworzymy razem z czterema rodzinami o podobnym stażu, co nasz, więc i dzieci są w zbliżonym wieku. Cieszyliśmy się na myśl wspólnych duchowych przygotowań i wspólnego przeżycia samego wydarzenia.
Ale najważniejszy argument jest tak naprawdę tylko jeden. Po lekturze różnych świadectw innych rodziców i nauki Kościoła na ten temat, zrozumiałam, że im wcześniej tym lepiej, bo to najcenniejsze co mogę dać dziecku w tych szalonych duchowo czasach, pełnych zwodniczych nurtów. Mogę uzbroić dziecko jak najwcześniej w duchową obecność samego Jezusa w sercu dziecka, aby to serce On sam chronił, umacniał, kształtował pośród laickości tego świata. To najlepszy, niepojęty dar – pozwolić dziecku na bycie z Jezusem tak namacalnie i w najbliższy na tej ziemi możliwy sposób. Im wcześniej, tym lepiej, by serce dziecka było przez Niego chronione osobiście przed truciznami duchowymi, których nie brakuje. By jak najszybciej relacja dziecka z Bogiem kształtowała się w mistycznym zjednoczeniu z Nim. Oczywiście “najszybciej” ma jeden warunek – dziecko musi rozumieć o co chodzi, co równoznaczne jest po prostu z wiarą, nie z wielką wiedzą teologiczną. Jeżeli dziecko wierzy w obecność Jezusa w Eucharystii, rozumie kim jest dla nas Jezus, kocha Go i pragnie, by był jego Przyjacielem, chce Go słuchać, to wystarczy.
Jakie są trudności?
Oczywiście nie brakuje ich. Począwszy od trudu przygotowania, który spoczywa przede wszystkim na nas, a nie na szkole i katechecie (co równocześnie jest piękne, bo to są nasze dzieci przecież – to my podczas Chrztu zobowiązaliśmy się do wychowania ich w wierze), przez krzywe spojrzenia innych, kiedy dziecko wierci się w ławce, albo wręcz na niej kładzie w trakcie mszy świętych lub kiedy krzyczy “ja nie chcę iść do (…tutaj czasami pada epitet) kościoła!”. To trzeba jasno i w prawdzie sobie powiedzieć – wysłanie do wczesnej Komunii św. nie sprawia czarodziejsko, że dziecko stoi na baczność podczas każdej mszy i że kocha chodzenie do kościoła. Ono nadal jest dzieckiem, które nie ma zdolności skupienia uwagi na obiektywnie rzecz biorąc trudnym w percepcji wydarzeniu przez 60 minut. Ważne natomiast, że kocha Jezusa i ze czcią Go przyjmuje do serca, ważne że dbamy o jego duchowy rozwój po odbyciu się już pierwszej Komunii. Pierwsza Komunia nie staje się uwieńczeniem dojrzałości duchowej dziecka, tylko drogą do jej osiągnięcia. A wiemy jak jest w praktyce – niestety – w niektórych rodzinach: Pierwsza Komunia jest uwieńczeniem rocznych przygotowań, zgarnięciem kasy i pożegnaniem z kościołem, a nawet z uczęszczaniem na religię. Tragiczne nieporozumienie…
Trudością jest też przygotowywanie dzieci do regularnej spowiedzi. To JEST realny trud. Po trzech latach piszę to świadomie, ale też z pełnym przekonaniem uważam, że warto ten trud podejmować, bo daje dobre duchowe owoce. Teraz, kiedy najmłodszy z tej trójki ma już tyle, co 3 lata temu najstarszy z nich, jest już dużo łatwiej – cała trójka robi już rachunki sumienia samodzielnie. To jest dla nas wielki duchowy zastrzyk, kiedy całą rodziną (oprócz naszej najmłodszej, póki co) jeździmy do spowiedzi do naszego wspólnego spowiednika. No i wielka duchowa Pełnia, kiedy co niedzielę piątką podchodzimy do Stołu Zjednoczenia z Jezusem. Oczywiście – to nie sprawia, że jesteśmy aniołkami, że dzieci nie są niegrzeczne, że nie mają swojego za uszami! Ale jestem przekonana, że bez Komunii Świętej byłoby z nami dużo, dużo gorzej 😉 Bo to nie jest czary-mary, wiadomo. To zaszczyt spotykania osobiście samego najświętszego Boga, stuprocentowej Miłości, Mądrości i Dobra, które zniża się do naszej słabości i do słabości naszych dzieci. A po takim spotkaniu, jeśli jest ono podbudowane żywą wiarą, nie da się pozostać takim samym (choć oczywiście grzeszna natura na nowo i za każdym razem będzie nas ściągała “w dół”, ale właśnie spotkanie z żywym Jezusem na nowo ciągnie nas “w górę”, więc co by to było, gdyby tych spotkań nie było?! aż strach pomyśleć ;)). Dlatego właśnie zadaniem nas jako rodziców dzieci po Pierwszej (wczesnej czy nie-wczesnej) Komunii Św. jest tą wiarę pielęgnować. I ten trud dotyczy wszystich rodziców, nie tylko dzieci wczesnokomunijnych.
I ostatni trud, który przychodzi mi do głowy dotyczy naszych dzieci. Otóż zdarzało się, że doznawali jakiegoś rodzaju zawstydzenia, że jako jedyni z klasy przyjmują Komunię (np. podczas wielkopostnych rekolekcji szkolnych – kiedy nie siedzieli, nie byli z nami, tylko z klasą w kościele). Raz nawet nasz najmłodszy z tego powodu nie poszedł do Komunii. To było trudne i dla mnie. Pytałam siebie, czy to mój błąd, że nie wszczepiłam w niego odwagi świadczenia, tego, że to powód do dumy, a nie wstydu? Ale nie. Wiem już, że to raczej dobry pretekst do kolejnej rozmowy o wierze, o ewangelizacji, o sensie Komunii Św. Tak samo jak jest nią każdy jeden raz, gdy dzieci z wyrzutem opowiadają ile to ich koledzy/koleżanki dostali TYSIĘCY złotych na Komunię. Znają już dobrze naszą odpowiedź i wyczuwam, że ta odpowiedź ich przekonuje. To Jezus jest Prezentem tego dnia i mieszanie do tego pieniędzy jest jakimś zupełnym pomyleniem. Zwłaszcza że wiemy, co Jezus sądził o pieniądzach 😉
Co szczególnie miło wspominam?
To, że siedzieliśmy w ławkach razem z dziećmi – jedna ławka dla jednej rodziny. Tak też przystępowaliśmy do tego najważniejszego momentu – przyjęcia pierwszej Komunii – całymi rodzinami. Ja trzymałam jeszcze na rękach naszą wtedy dwuipółlatkę. To, że przygotowania były skupione na duchowej stronie, a zewnętrzne przygotowania ograniczyliśmy do minimum i działo się to w jednomyślności z innymi rodzicami. To, że dzieci nie czytały żadnych czytań, nie śpiewały niczego solo, bo nie chcieliśmy, aby cokolwiek je rozproszyło, odciągało myśli od sedna sprawy. To my – rodzice – obstawiliśmy dyżur liturgiczny, a po Komunii braliśmy razem aktywny udział w Uwielbieniu (sami też wybraliśmy czytania i pieśni na Mszę). To, że w kościele wszyscy się zmieścili, dla nikogo nie zabrało miejsc siedzących, bo działo się to kameralnie, na osobnej – tylko dla nas -Mszy św. w sobotę. To, że całość przygotowań i samą spowiedź i Mszę św. poprowadził nasz przyjaciel – Ksiądz, który na codzień prowadzi też naszą wspólnotę. To, że spowiedź była tylko jedna (bo po co ta miesiąc wcześniej?) – dzień przed Komunią, przy akompaniamencie muzyki “Mszy o miłosierdziu” Pawła Bębenka. A po spowiedzi dzieci przybiegały prosto w ramiona rodziców (tego nie zapomnę do końca życia, z jaką radością zrobił to nasz pięcio-i-półlatek).
Ale najlepsze jest to, że to nie jest tylko wspomnienie, lecz żyjemy tym nadal i na nowo, przy każdej Mszy św. i przy każdej spowiedzi.
Przepiękne świadectwo. Dziękuję i pozdrawiam Was serdecznie.
A czy mieliście Komunie w parafii? My chcemy poza parafia. Potrzeba zgody proboszcza??
Mieliśmy w 2018 poza parafią. Trzeba była zgody proboszcza. Ale nie wiem czy jest to oficjalny wymóg Kościoła Katolickiego.