TRZECIA FAZA czyli jak przetrwać najazd Hunów

No dobra … czas na gruby temat. Pierwszy problem to fakt, że moja małżonka będzie sprawdzać ten post.* Ale co tam, zaryzykuję i napiszę szczerze. Po 11 latach małżeństwa mam już chyba dość doświadczenia, żeby o tym mówić. 😉

Zacznijmy od tego, czym jest trzecia faza. Panie zapewne doskonale znają odpowiedź na to pytanie, ale są może panowie, którzy nie wiedzą albo woleliby nie wiedzieć co to jest i przez wzgląd na złe wspomnienia wypierają jej istnienie ze świadomości. Ale panowie, po męsku – spójrzmy prawdzie w oczy. 😉

Trzecia faza to stan napięcia przedmiesiączkowego. Trwa, w zależności od kobiety, od kilu do kilkunastu dni. Kobieta jest wtedy niepłodna i z reguły, o ile nie zaszła w ciążę przy okazji wcześniejszej owulacji, na zakończenie trzeciej fazy dostaje okres. No właśnie. Owulacja. Kto nie spał na lekcjach biologii, to kojarzy, że po owulacji zmieniają się u kobiety hormony i trzeba powiedzieć, że jest to zmiana bardzo mocna. Temperatura ciała kobiety wzrasta i… jakby to wdzięcznie powiedzieć, ciało kobiety… przeżywa najazd Hunów.

Objawy tego hormonalnego najazdu są różne, w zależności od kobiety. Rzec by można: co kraj to obyczaj, a tu raczej, co kobieta, to objawy. Ja akurat mam w domu „egzemplarz” bojowy. 😉 Mówię serio, moja małżonka zwykła mówić, że w trzeciej fazie zachowuje się jak wariatka.** To tylko pokazuje jak bardzo dla samej kobiety jest to trudne doświadczenie i jak ciężko jej nad tym zapanować.

A jak z taką kobietą żyć… ciężka sprawa. Zacznijmy od tego, że można mieć pewność pewnej nieuchronności zjawiska i jego cykliczności (zwykle co miesiąc lub rzadziej – w zależności od długości cyklów). Dlatego też, jeśli wasza ukochana obserwuje swój cykl***, to będziecie wiedzieć, że niebezpieczny czas się zbliża (oj tak, trzeba budować zasieki 😉 ). To wbrew pozorom ważne, nie mówię, że zawsze pomoże, ale ta świadomość pozwala na przygotowanie się psychiczne, że może być różnie. Można wtedy pomyśleć o tym, żeby oszczędzić żonie niepotrzebnych rozdrażnień. Tak, to jest pierwsza rzecz, którą my – mężowie – możemy zrobić. Przyznaję, nie jest łatwo, oj nie. Jak macie przed sobą istotę, która nie wiedzieć czemu zachowuje się irracjonalnie, co dla nas facetów jest tym bardziej trudne do przyjęcia, to ciężko zachować spokój. Tutaj przydaje się świadomość tego, co się dzieje z jej organizmem, oraz przyjęcie faktu, że część z tych zjawisk jest silniejsza od niej samej. Moja ukochana naprawdę ciężko znosi trzecią fazę. Miewa wybuchy złości albo na odwrót: depresje, smutki i poczucie braku własnej wartości. To, co chyba jest dla mnie osobiście najtrudniejsze, to jej czepliwość wobec mnie. Jak się jest bez ustanku punktowanym, to mogą puścić nerwy, wierzcie mi, nie jest łatwo to znosić. Miewam na szczęście przebłyski tego, że to trzecia faza i jakoś wtedy ciśnienie ulatuje, stąd mówię wam, że sama świadomość już sporo pomaga, również mojej małżonce. Ostatnio nawet z uśmiechem przychodzi i mówi UWAŻAJ! JESTEM W TRZECIEJ FAZIE! Mogę w tym miejscu sobie tylko dopowiedzieć – “uważaj, wkraczamy na teren radioaktywny”. 😉 To jest chyba jedna z tych rzeczy, które mi pomagają przetrwać, a mianowicie dobry humor. Tylko ostrzegam: stosować pod nosem, bo ona może nie złapać ironii … a ty możesz złapać guza 😉

Wydaje mi się, że gdy człowiek uwrażliwi się na ten stan, to potem zaczyna go dostrzegać u innych kobiet. Są pewne symptomy trzeciej fazy wspólne dla większości kobiet. Jak się tak w ogóle zastanawiam nad kobiecą naturą, to powiem wam, że jest to ogólnie fascynujące zagadnienie. Co prawda ostatnio przez nawarstwienie różnych czynników, jadę trochę na biegu jałowym i nie mam w sobie wystarczającej uważności dla wielu zjawisk, z czego nie jestem dumny. Ale mimo to muszę powiedzieć, że obserwowanie mojej Julki jest jak czytanie dobrej książki podróżniczej. Tak sobie myślę, że każdy facet w związku powinien traktować swoją ukochaną jak tajemniczy ogród pełen niezwykłych zakamarków, czekających na odkrycie.

Wracając jednak do trzeciej fazy, trzeba uczciwie powiedzieć, że bardzo skuteczne jest kontrowanie tego okresu poprzez szczególne zadbanie o swoją ukochaną. Ja wiem, to trochę tak jakby wchodzenie do klatki z lwem i wystawianie się na jego kły, ale nie da się ukryć, że warto. Pomysłów może być mnóstwo… masaż, dobra kolacja****, zakupy*****. Inwencja jest w waszych rękach. Ważne żeby wasza partnerka czuła, że nie jest zostawiona sama sobie w tym czasie. Kopanie bunkra nie będzie skuteczne, bo i tak was w nim znajdzie 😉 , a co gorsza będzie się czuła odrzucona.

Tak swoją drogą, jak się przetrwa ten okres w miarę dobrze (nie mówię, że bez wpadki, bo to chyba niewykonalne), to jeszcze na koniec wasza małżonka wam podziękuje za zrozumienie i wasza relacja się pogłębi. 🙂 Zasygnalizuję tu jeszcze jedną ważną rzecz, a mianowicie metodę komunikacji bez przemocy Rosenberga. Polecam jego książkę na ten temat (obiecujemy, że w końcu napiszemy o niej post). To jest coś, co może być baaaaardzo pomocne w trzeciej fazie. Mówić w taki sposób, aby nie oceniać i jednocześnie dostrzegając potrzeby tej drugiej osoby. To jest chyba szczyt empatii, ale chyba do tego szczytu jesteśmy zaproszeni wszyscy. Musimy szukać tego wzajemnego zrozumienia, dialogu, wzajemnej empatii. Dzięki temu jest szansa na budowanie naprawdę szczęśliwego związku. Nawet w trakcie trwania najazdu Hunów. 😉

Pozdrawiam

Janusz

DOPOWIEDZENIA JULII (żeby nie było, że nic nie wiem 😉 )

* Sprawdziłam. Autoryzuję. 😉 

** Dokładnie. Raz płacze, raz się śmieje, ale głównie chodzi nerwowa jak osa lub ucieka przed całym światem w depresję. Tak – to ja.

***Wystarczy mierzyć codziennie rano temperaturę, co i tak przydaje się w określeniu czasu płodności i niepłodności. Odpowiedni wzrost temperatury oznacza, że jest już po owulacji i zaczynamy ostrą jazdę bez trzymanki, czyli trzecią fazę… Brrrr. A co to oznacza “odpowiedni wzrost temperatury”? To już temat na wykład o fizjologii kobiety. Kto ciekawy, niech zajrzy na specjalistyczną stronę o NPR, np. TU

**** Koniecznie przy świecach – jeśli kobieta to lubi.

***** O nie, co za nietrafiony pomysł! Zakupy to bardzo zły pomysł w trzeciej fazie – chyba że kobieta je lubi. 😉 


p.s. od Julii właśnie:

Wypadałoby teraz napisać parę słów od siebie, a nie tylko komentować mojego dzielnego Męża, co to co miesiąc stawia czoła najazdowi Hunów. Otóż, drogie Kobietki! Nie mamy lekko, ale nasi mężowi i dzieci naprawdę cierpią razem z nami. Chciejmy więc sobie pomóc, a przez to pomożemy im. Jeśli złagodzimy objawy napięcia przedmiesiączkowego, będzie nam łatwiej panować nad emocjami i wtedy naszym bliskim będzie się z nami żyło łatwiej. Nie mam wielu medycznych metod na owo złagodzenie. Jedyne co stosuję (i nie jestem pewna na ile działa naprawdę, a na ile wykorzystuje efekt Placebo), to ziołowe tabletki Castagnus. ALE mam kilka psychologicznych i duchowych metod:

  • Pozwól sobie na gorszą formę. Obwinianie siebie za ten stan, tylko pogorszy sytuację. Możesz nawet zaznaczyć te dni w kalendarzu jakimś miłym kolorem i oznaczyć jako “czuły okres”
  • Bądź dla siebie wyrozumiała. Traktuj się z lekką pobłażliwością. Np. na myśli w stylu “to koniec, nic nie ma sensu, jestem beznadziejna”, odpowiedz sama sobie: “tak, tak… trzecia faza, za parę dni mi przejdzie i świat znowu nabierze barw”.
  • Przeczekaj. Nie podejmuj w tych dniach żadnych radykalnych decyzji.
  • Bądź dla siebie dobra. Odpuść. W tych dniach zdecydowanie lepiej jest więcej spać niż więcej sprzątać.
  • Bądź empatyczna dla innych. Jeśli nie potrafisz być dla nich miła, to przynajmniej, w empatii swej, poinformuj ich skąd się bierze twoja osowatość. “Nie przejmujcie się tym co gadam. Mam trzecią fazę”. Bliscy po paru fazach będą już wiedzieć o co chodzi. I będzie im łatwiej to znieść.
  • Módl się dużo modlitwą dającą wytchnienie od siebie samej. Faktem jest, że w tych dniach osoby, którym najtrudniej jest z nami wytrzymać to my same – kobiety. Nie katuj się więc dodatkowo wyrzutami sumienia, tylko przytul samą siebie. Jak będziesz miłosierna dla siebie, to i dla innych będzie ci łatwiej być miłosierną. Zaszyj się w miłosiernych ramionach Boga na ten czas. Z resztą… na każdy inny też. 🙂

Zdjęcie: Kobieta zdjęcie utworzone przez freepik – pl.freepik.com

Jedna myśl na temat “TRZECIA FAZA czyli jak przetrwać najazd Hunów

  1. Bardzo podoba mi sie wpis Pani Julii!
    Nie jest to usprawiedliwienie, uzalanie sie i zwalenie winy na biologie oraz meza i partnera zyciowego.
    Nie jest to epatowanie praw kobiet z pominienciem odpowiedzialnosci.
    Jest to apoteoza pracy nad soba i wdziecznosci tym, ktorzy kazdego dnia (nawet tego gorszego) pomagaja niesc ciezar zycia.
    Pozdrawiam!

Dodaj komentarz