Trochę z innej beczki 🙂 Po dwóch latach postanowiłem wrócić do wędzenia mojej własnej szynki. Pomyślałem, że w sumie to ciekawa sprawa i może ktoś z was też kiedyś miał chęć zacząć, ale nie wiedział jak i w końcu zrezygnował. Rozumiem to doskonale, bo sam nie miałem kiedyś o tym pojęcia. Oczywiście internet bardzo pomaga, ale ostatecznie trzeba to zrobić samemu.
Po wprowadzeniu do świeżo zbudowanego naszego domku miałem taką wizję, że bardzo bym chciał robić swoje wędliny. Z racji tego, że byliśmy spłukani po przeprowadzce (wiadomo 🙂 ), nie było opcji zakupu wędzarni. I wtedy pojawiła się inna koncepcja 🙂 Co ja będę wam opowiadać, zobaczcie sami…
Oto moja konstrukcja. Tylko dlaczego ja to wam pokazuję? A no jest to budowla, która zawsze mi przypomina o tym, że niezależnie od tego jak kiepski jesteś w kwestiach technicznych, to możesz to zmienić i zostać bohaterem w swoim domu. 🙂 A wszystko zaczyna się od pierwszego krzywo wbitego gwoździa. Ale o tym będzie więcej we wpisie o zamku…
🙂
Generalnie widzicie, że jest to konstrukcja z tego, co było pod ręka, a konkretnie z pozostałości po budowie. Beczkę kupiłem na złomowisku i już!! Działa, wędzi!!
Dlaczego o tym piszę? Żeby pokazać, że czasem wystarczy trochę samozaparcia i fantazji (w moim przypadku wręcz ułańskiej), żeby osiągnąć cel. I co z tego, że nie murowana, elegancka… Ważne, że spełnia swoje zadanie. Trzeba przyznać, że to wybitnie męskie myślenie. Faktem jest, że, żeby nie psuć żonie poczucia estetyki, schowałem ją za garażem. 🙂
Trzeba przyznać, że jak zabierałem się do pierwszego peklowania, to byłem lekko przerażony. Co prawda kolega mi podał przepis, ale powiem wam, że w internecie jest tego dużo. W sumie sprowadza się to do zalania szynki i schabu wodą z solą peklującą i dodania przypraw jakie się lubi (dużo majeranku). Później wystarczy odczekać trzy dni, wylać i wlać nową czysta wodę i płukać przez kolejne dwa dni. Na koniec powiesić na jeden dzień i gotowe do wędzenia! 🙂 A samo wędzenie to serio w sumie nie sztuka. Najtrudniej rozpalić, a potem tylko kwestia utrzymania ognia. Jeśli wędzimy na gorąco (ja tylko tak robię), to nie ma w sumie filozofii. Po około dwóch godzinach, jak się trzyma temperaturę między 70 a 90 stopni, szynka gotowa. Trzeba tylko jeszcze obgotować i już, a efekt tego jest taki:
W smaku fantastyczna, a przede wszystkim zdrowa, bez chemii.
Co jeszcze warto mieć?
Warto nabyć termometr do beczki, żeby widzieć jaka jest tam temperatura. Może nie będzie to nie wiadomo jaka wędlina, ale to jest dopiero początek! Zawsze najtrudniej zacząć, potem można zabrać się za ryby i inne rarytasy. Piszę tego posta, aby pokazać wam, że warto kombinować, wymyślać, mieć marzenia – a nuż się uda i zapunktujecie żonie własną szynką! W każdym razie moja Żona jest zadowolona. 😉 Bądźmy odkrywcami, innowatorami w swoim domu i pamiętajcie: pokazujcie to swoim synom! Dajcie im popracować z wami. Trzeba dużo cierpliwości, ale chłopak szybko załapie i będzie się miało super pomocnika. 🙂 Rozwija to relację między wami i daje dużo satysfakcji.
Pozdrawiam was serdecznie!