Błogosławiona pustka pod choinką

O przygotowaniu do minionych świąt i nietypowym pomyśle na prezenty z Patrycją – żoną Jacka i mamą pięciorga dzieci: nastoletnich Franka, Benka i Zosi oraz niespełna czteroletnich bliźniaków Tereski i Janka – rozmawiamy na Niebieskiej Ławeczce.

– W tym roku Wasze dzieci nie znalazły pod choinką klasycznej sterty prezentów?

Nie, nie znalazły jej. Ale nie tylko w tym roku – sterty prezentów nasze dzieci nie znajdują pod choinką już od kilku lat.

– Dlaczego?

– Chcemy przeżywać Boże Narodzenie w duchu prostoty, ubóstwa – Bóg przychodzi do nas ubogi, w ciszy i prostocie, bez bogactwa, fajerwerków i drogich prezentów. Istotą świąt Bożego Narodzenia nie są przecież prezenty. Jak mówi Papież Franciszek “Święta Bożego Narodzenia będą wówczas, jeśli podobnie jak Józef, uczynimy miejsce na milczenie; jeśli, podobnie jak Maryja, powiemy Bogu “Oto jestem”; jeśli, podobnie jak Jezus, będziemy blisko tych, którzy są samotni; jeśli, tak jak pasterze, opuścimy nasze zagrody, aby być z Jezusem.” My też, szczególnie w tym czasie, chcemy bardziej być niż mieć. Być przy Nim w milczeniu, być przy Nim w najbardziej potrzebujących, cierpiących, opuszczonych. Dlatego zaproponowaliśmy naszym dzieciom, abyśmy na Boże Narodzenie całkowicie zrezygnowali z prezentów materialnych.

– Brzmi wzniośle i szlachetnie. Jednak dzisiejsze młode pokolenie przywykło do konsumpcjonizmu na każdym kroku. Ciekawa więc jestem, jak na taką odważną propozycję dzieci zareagowały?

– Ku naszemu zaskoczeniu, dzieci przyjęły to bez jakiegoś większego problemu. Wyjaśniliśmy im, że Bóg przychodzi do tych, którzy w mroku i cieniu… Że my też chcemy być światełkiem dla tych, którzy żyją w jakimś mroku – ubóstwa, głodu, choroby czy wojny. Dlatego już w Adwencie zachęciliśmy nasze dzieci do podzielenia się z najbardziej potrzebującymi.

– To znaczy?

– Poszperaliśmy razem w Internecie i wybraliśmy projekt Szymona Hołowni – Dobra Fabryka. Dzieci co tydzień przekazywały część swojego kieszonkowego na posiłki terapeutyczne dla dzieci dotkniętych chorobą głodową.  Świadomość tego, że z powodu braku jedzenia na świecie co kilka sekund umiera dziecko poniżej 10. roku życia, rozwiała wszelkie wątpliwości naszych dzieci, czy warto podzielić się tym, co mam, choćbym nawet miał niewiele. Jak Jezus, który mając tylko kilka bochenków chleba i dwie ryby nakarmił tysiące, tak wystarczy moje parę złotych, aby mógł wydarzyć się cud – aby uratować czyjeś życie.

Nasz tegoroczny kalendarz adwentowy też pełen był prostych wyzwań, które miały nas zachęcać do okazywania czułej miłości sobie, naszym najbliższym i tym, których spotykamy na co dzień. Każdemu wyzwaniu  towarzyszyły jakieś słowa zachęty zaczerpnięte z czytań okresu Adwentu.

– Dzieci podejmowały te wyzwania?

– Nie wiem do końca, na ile dzieci skorzystały z tego zaproszenia, nie kontrolowaliśmy ich w tym zakresie. Na pewno skorzystaliśmy z tego ja i mój mąż, więc jeżeli udało się nam przekazać choć odrobinę więcej Bożej Miłości światu wokół nas, to ten kalendarz spełnił swoje zadanie.

– No dobrze, ale wracając do prezentów, a raczej ich braku. Czy rzeczywiście dzieci nie dostały w Wigilię niczego?

– Nie całkiem… Ponieważ Boże Narodzenie pełne jest Bożych niespodzianek (Najwyższy Bóg przychodzi do nas wśród zwierząt jako maleńki chłopczyk, a kłaniają się Mu pasterze) my też chcieliśmy podarować dzieciom jakieś prezenty-niespodzianki. Dlatego własnoręcznie wykonaliśmy “bony podarunkowe”. Były wśród nich na przykład “noc filmowa z pizzą”, “domowe SPA, czyli gorąca kąpiel z pachnącą pianką, relaksacyjną muzyką i czekoladą na gorąco”, “wieczór gier nie-planszowych z chipsami i colą” (tak, to chyba największa niespodzianka ;). Dzieci bardzo ucieszyły się z tych prezentów, każdy z nich przypiął swoje bony na tablicy korkowej w swoim pokoju i planują skorzystać z nich w najbliższym czasie. Dzięki temu będziemy mogli znaczenie dłużej cieszyć się Bożym Narodzeniem w naszym domu.

– To rzeczywiście bardzo ciekawy i oryginalny pomysł. Ale co z maluchami? Czteroletnie bliźniaki też nie dostały żadnych rzeczowych prezentów?

– Maluchy to co innego. Dostały prezenty, ale w świadomie ograniczonej ilości – po jednej książce i grze planszowej. Dzięki takiemu podejściu od początku uczymy je, że istotą świąt nie są prezenty.

–  A co z resztą rodziny? Zwłaszcza dziadkowie słyną z zasypywania naszych domów prezentami materialnymi właśnie. Nie zniweczyli oni Waszego planu?

– O dziwo, nie! Pozostała część rodziny przyłączyła się do naszej prośby i zrezygnowała z typowych prezentów kupowanych w sklepach.

–  Czyli uprzedziliście ich o Waszym zamiarze i poprosiliście wprost o dołączenie do pomysłu?

– Tak! I udało się! Dziadkowie przygotowali własnoręcznie talony z niespodzianką – dzieci miały do wyboru wspólne z dziadkami wyjście do restauracji lub kawiarni, albo pyszny domowy obiad w wykonaniu babci i dziadka (znów ku naszemu zdziwieniu dzieci wybrały ten ostatni :). Ciocia i wujek podarowali nam i naszym dzieciom samodzielnie przygotowane prezenty – pyszne domowe przetwory, lawendową świecę, pięknie ozdobione świąteczne pierniczki. Bardzo się z tego cieszymy i jesteśmy im za to wdzięczni.

2 myśli na temat “Błogosławiona pustka pod choinką

    1. To przykre. Próbujcie dalej, może pokażcie im ten wywiad? My mieliśmy ten sam problem, ale nie poddaliśmy się. Wytrwale i uparcie prosiliśmy i uzasadnialiśmy, podkreślaliśmy, że prosimy o to NA POWAŻNIE i że NAPRAWDĘ prosimy. Wręcz, że OCZEKUJEMY TEGO. Użyliśmy nawet słów, że jako rodzice naszych dzieci, dla ich dobra, nie zgadzamy się na taką ilość prezentów itp. I zadziałało. Warto było, bo teraz jest już tak akurat, jak chodzi o ilość i też zaczęto nas podpytywać, co by się dzieciom przydało, albo o czym marzą. Dzięki temu prezenty są sensowne. Może i Wam się w końcu uda. Grunt to kulturalnie (żeby się nie obrazili) i uparcie (bo naprawdę macie do tego prawo) powtarzać Waszą prośbę. Czasami trzeba też powiedzieć to ostrzej – wszystko zależy od tego jaka jest ta druga strona. Nadal jednak można to zrobić ostro, ale kulturalnie 🙂 Powodzenia

Skomentuj Asia Anuluj pisanie odpowiedzi