Hej!!! Ostatnio, kopiując swoje wpisy z bloga zauważyłem, że ostatni był dość dawno… Ale mam mega wymówkę….. DOKTORAT !!! Przez ostatni rok napisałem 180 stron na temat waltorni i w pewnym momencie serio zatęskniłem za wyskrobaniem czegoś mniej oficjalnego. Dla zestresowanych od razu dodam, że nie będę wam opowiadać o tym, jak zmienny skład wykonawczy wpływa na realizację kompozycji kameralnych XX wieku 😉 UFFF. Sam już miałem dość tego oficjalnego, naukowego i bardzo dla mnie nienaturalnego języka. Nie, nie, nie, nie. Dziś chcę się czymś podzielić.
Otóż, kto mnie zna, to wie, że od ponad roku jestem ojcem czwórki dzieci. Dodam więcej, że są to dość mali jegomoście, bo najstarszy ma zaledwie 7 lat, a więc sami widzicie, że ciasne te widełki. Czemu o tym piszę… no właśnie… mam ostatnio takie myśli, które chętnie puszczę w eter. Chyba dla samego siebie najbardziej.
Trzeba tu jeszcze dodać, że to bardzo świadoma decyzja była – moja i żony – żeby mieć taką gromadkę. Po tym roku od pojawienia się najmłodszej naszej pociechy powiem wam, że patrząc wstecz stwierdzam, że nie da się do tego jakoś przygotować. Po prostu to jest taka jazda bez trzymanki i ciężko cokolwiek utrzymać w ryzach i na stałe. Nie zrozumcie mnie źle. Bycie ojcem to najlepszy, najbardziej rozwijający okres mojego życia. Nic tak bardzo nie powoduje dojrzewania, jak bycie ojcem, świadomym, dodam jeszcze. We współczesnym świecie rola faceta jest umniejszana, również w wychowaniu. W ogóle mam wrażenie pogłębiającej się spychologii w byciu rodzicami. Mam na myśli, że jest mnóstwo pokus, aby oddać wychowanie dzieci szkole, grom komputerowym, telewizji i czemu tam jeszcze. I tak sobie myślę o sobie. Tak wiele razy mi się nie udaje, spapram często najprostsze sytuacje, puszczą mi nerwy, zrobię jakąś głupotę… ech no po prostu czasem mam wrażenie, że strasznie jestem poobijany, że nic nie idzie jak powinno i czuję jabym się odbijał od klęski do klęski. I wtedy przychodzi taki moment, gdy syn przytuli się do Ciebie i powie Ci “kocham Cię” ( jeju, jak będziecie mieć bądź macie dzieci, to pamiętajcie o mówieniu im, że je kochacie, serio połowa roboty do przodu), albo nauczycielka mówi, że widać, że staramy się wychowywać ku wartościom albo najmłodszy berbeć, co przed sekundą doprowadzał Cię do szału, położy swoją małą główkę na Twym ramieniu, to nagle uświadamiasz sobie, jakie to szczęście i radość walczyć o nich.
Po czym potykasz się po raz 50. o kupkę rozrzuconych klocków bądź czego tam jeszcze… 😉 Serio czasem mamy wrażenie z Julią, że nasze życie składa się ze sprzątania, a największym moim marzeniem aktualnym jest robot odkurzający….
Jak sobie pomyślę czasem jak zmieniłem się jako mężczyzna właśnie przez bycie ojcem, to dochodzę do wniosku, że to naprawdę jeden z najbardziej owocnych i rozwijających okresów mojego życia. Polecam…. jazda bez trzymanki i nie udaje, że jest super, nie … często nie jest. Dziecko potrafi wyzwolić to co najlepsze w nas, a zarazem doprowadzić chwilę później do spazmów. Nikt nigdy nie wywołał we mnie większej złości jak moja szarańcza (moje pieszczotliwe określenie na tą zgraję). I wiecie co… tak chyba musi być – nie będę idealnym ojcem, nie ma takich na ziemi. Ale… jedno wiem: że każdego z nich przeproszę za moją niedoskonałość, zresztą już to robię, choć kosztuje to wiele.
Napiszę o jeszcze jednym bardzo świeżym doświadczeniu. W zeszłym tygodniu wywiozłem rodzinkę na ferie do dziadków, a sam zostałem w pracy. No i tak… ktoś by pomyślał… Wooooooooowwwww !!!! Wolność!!! Kawalerskie życie… Ok, trzeba dodać, że miałem sporo pracy, ale jednak nikt nie marudził, nikt nie prosił o nic, nikt nie płakał … Raj ??? Powiem wam, że był to strasznie samotny czas. Serio, nie udaję i nie chodzi o to, że lubię ten harmider, nie nie nie. Chodzi mi o to, że odczułem pustkę, taką wielką pustkę, która nie za bardzo dała się czymś zasypać (niestety próbowałem to zapełnić mało wartościowymi treściami z youtuba). Gdyby nie świnka morska [chyba nie wspominałem, że mamy nowego lokatora … jak by mało było bajzlu 😉 ], to bym chyba nie miał większego powodu, żeby wracać po pracy do domu…. Uświadomiło mi to, jak bardzo bycie mężem i ojcem nadaje sens mojemu istnieniu. To moja droga życiowa i ktoś może mieć kompletnie inaczej, ale ja czuję, że to nadaje treść mojej egzystencji…. ŁO MATKO … jakie podniosłe tony…… doktorat (jeszcze nie obroniony) się jednak coś przydaje…. Chyba trza kończyć, bo się jeszcze rozkleję i wyjdzie tu jakaś ballada miłosna… Mimo wszystko wolę fraszki 😉
Drogi czytelniku nie wiem czy ten wpis coś pomoże albo zmieni na lepsze w Twoim życiu, ale tak sobie myślę, że to bardziej dla siebie piszę, żeby sobie to uświadamiać, jak po raz kolejny moja rodzinka doprowadzi mnie na skraj załamania. No cóż, często odwiedzam doliny depresji, ale jak się okazuje, łatwo się nagle po chwili odnaleźć na szczycie góry. Na pewno łatwiej to zrobić, niż wejść na K2 zimą. 😉
Dobra, starczy na dziś. Pisze się fajnie i cieszę się na myśl o wspólnym blogu z Julią 🙂 hmmmmm może będzie szansa na wzajemną polemikę…. zakończoną poduszką po głowie 😉
No to na razie 🙂
Janusz
Zdjęcie należy do Freepick