Ostatnio kupiliśmy sobie suszarkę do prania, ale nie taką zwykłą, tylko elektryczną… Wow! Prawdziwa rewolucja! Że nie trzeba wieszać prania to jedna rzecz, ale że nie zagracamy domu wszędobylskimi suszarkami-stojakami to już prawdziwe ułatwienie codziennego funkcjonowania! Nie trzeba się przeciskać przez za ciasny labirynt poupychanych w łazience suszarek, a w salonie nie stoi już niepasujący suszarkowy eksponat.
Na jednym z forów poświęconych suszarkom przeczytałam: “Nie wiem jak ja w ogóle mogłem funkcjonować bez niej!”. No właśnie. Może są jeszcze inne rzeczy, bez których nie wyobrażamy sobie życia, tym bardziej jeśli jest to życie w realiach wielodzietnej dżungli przetrwania? A może o niektórych z nich dowiecie się z tego wpisu i zrewolucjonizują one i Wasze życie?
Przeprowadziliśmy mały sondaż wśród naszych wielodzietnych znajomych i publikujemy jego wyniki:
Nr 1: ZMYWARKA i SAMOCHÓD
Co ciekawe, zmywarka wymieniana głównie przez kobiety, a samochód przez obie płcie, z tym że mężczyźni kładli nacisk na “duży, pakowny samochód typu van”, w przypadku kobiet bardziej chodziło o samochód w ogóle, czyli drugi samochód, którego mogą używać w czasie, gdy mąż używa ten pierwszy.
O tak, dla mnie drugi samochód był rewolucją. Przez pierwsze 7 lat macierzyństwa, w tym 4 lata mieszkania na wsi, radziliśmy sobie z jednym autem. Rezultat był taki, że zwykle zostawałam sama z dziećmi bez samochodu. Kiedy kupiliśmy autko dla mnie, odczułam to jak nieziemskie ułatwienie! Koniec z chodzeniem w deszczu po dzieci do szkoły, wolność w stylu: “Dzieci, tata w pracy, a my może wyskoczymy sobie do miasta/cioci/na koniec świata?”. Bo świat nagle stanął przede mną otworem i poczułam, że nie jestem uwiązana w domu pod nieobecność Jasia. Perspektywa, że mogę zapakować dzieci do auta i pojechać gdziekolwiek i kiedykolwiek, dodała mi skrzydeł.
Zmywarka oczywiście też w naszym domu działa codziennie, choć może nie traktujemy jej jako rewolucji, ale to tylko dlatego, że mamy ją od początku małżeństwa. I chyba właśnie dlatego też, dosłownie, nie wyobrażamy sobie bez niej życia. 😉
Nr 2: PRALKA i ELEKTRYCZNA SUSZARKA DO PRANIA
Sprzęty wymieniane głównie przez kobiety, bo to zwykle one zajmują się praniem. Z resztą wynalezienie pralki było podobno odpowiedzialne za rewolucję kulturalną, bo dało kobiecie tak wiele wolnego czasu, że zaczęła mieć czas na realizację siebie w innych płaszczyznach niż dom i dzieci. Rzeczywiście… Nie wyobrażam sobie regularnego ręcznego prania ubrań naszej 6-osobowej rodziny. Robiłam to tylko raz – na naszych zeszłorocznych wczasach pod namiotem w Chorwacji. Rezultat – poważnie obolałe ręce (od wykręcania) i plecy (od schylania, noszenia, nalewania i wylewania wody) 😉
O suszarce pisałam już we wstępie, ale dodam tylko, że sprawdza się w 100%. Pranie jest suche i pogniecione mniej niż przy tradycyjnym suszeniu. Ja prasuję tylko eleganckie koszule. Resztę od razu składam i wkładam do szafek.
Nr 3: PAMPERSY i PRZYCZEPKI/FOTELIKI ROWEROWE
O ile pampersy wymieniane były przez obie płcie, to o sprzętach związanych z rowerami pomyślały tylko panie :). No i wyszło szydło z worka, kto tu bardziej lubi ruch i aktywnie spędzany czas. 😉 A może po prostu czasami rowery zastępują kobietom drugi samochód?
A POZA TYM…
Wśród wymienianych sprzętów lub rzeczy, popularne były także: thermomix, dom wolnostojący, komputer, odkurzacz automatyczny (typu Rumba), telefon i wózek.
A także, choć rzadziej: inhalator przydatny przy chorobach, książki wspomagające wychowanie, internet, lodówka, smoczek, telewizor, pieluchy wielorazowe, a nawet trampolina.
Z rzeczy niematerialnych ankietowani wymienili kartę dużej rodziny i zniżki z nią związane, program 500+, wizyty domowe pediatrów.
NIEZASTĄPIENI
Jednak najbardziej bezcenną pomoc określono kryptonimem “babcia”, “dziadek” bądź niezawodni “znajomi-przyjaciele”. No pewnie! Sprzęty sprzętami – to tylko ułatwienia. Nic nie zastąpi jednak drugiego człowieka i jego pomocnej dłoni!
Czy dodalibyście coś do tej listy? A może też chcecie wziąć udział w rankingu? Głosujcie w komentarzach pod spodem. Im więcej osób ankietowanych, tym wynik będzie bardziej wiarygodny. Obiecuję na bieżąco aktualizować nasz ranking.
P.s. Nie mogę się powstrzymać przed opublikowaniem jednej z odpowiedzi. Pewien ankietowany pan, ojciec piątki dzieci z poczuciem humoru, wśród rzeczy ułatwiających życie w rodzinie wielodzietnej wymienił knebel, paralizator i dyby 😂 😉
zawsze powtarzam, że ten, kto wymyślił smoczek powinien dostac Nobla! nie wyobrażam też sobie jak nasze mamy i babcie funkcjonowały bez pampersów i pralek! to musiał być jakiś kosmos.. zmywarki nie posiadamy i jakoś dajemy sobie radę (choć są chwile, że o niej marzę), mieszkamy też w centrum miasta, więc samochód wiadomo, przydaje się, ale dałoby się bez niego żyć, szczególnie w godzinach szczytu
Oto moja propozycja (mama piątki dzieci, w tym trzech nastolatków… 😉
1. Krzesło do modlitwy kontemplacyjnej (bez niej (bez Niego – bez Miłości) nic by się nam nie udało 🙂
2. Wanna (relaksacyjna kąpiel – ratuje życie wielodzietnych matki i ojca na skraju załamania nerwowego 😉
3. Wygodne buty (żeby wyjść z domu na baaaardzo długi spacer w celu złapania równowagi psychicznej)
4. Telefon do przyjaciela (koło ratunkowe w krytycznych momentach, albo w trzeciej fazie 😉
5. Piekarnik (w którym można upiec pyszne ciasto i miło spędzić chwilę z dziećmi, nawet jeśli są nastolatkami… pod warunkiem, że trafi się w ich kulinarny gust. Jeśli się nie trafi – patrz punkt 1, 2, 3 lub 4)
Rewelacja 😀
Z tym kneblem i dybami to padlem
Ze smiechu, dobre!! Troche radykalne ale dobre.
No wiadomo że to żarty. Ale dobrze jest czasami puścić wodze fantazji… 😉
Pieluchy WIELORAZOWE! Przechodzą na kolejne dziecko i tyle pieniędzy i śmieci zaoszczędzonych!
tak z innej beczki, możecie napisać coś o fotelikach samochodowych jakie wybierać i na co zwrócić uwagę?
My korzystaliśmy z tej strony przy wyborze fotelików:
https://fotelik.info/pl/testy/
Mamy z firm Recaro, Maxi Cosi, Cybex
Przy naszej czwórce najbardziej “przydatni” byli jednak znajomi-i-przyjaciele (bynajmniej nie królika!)
Potem (a może przedtem?): pisanie pamiętnika, przy której to czynności czasem zasypiałam i zostawała tylko dziwna krecha – ślad po spadającej ręce;-) Wygadanie się w rękaw przyjaciółce – zupełnie niezbędne! I odświeżające;-)
Wspólnota wiary (która doceni, popodziwia, pomoże lub wyręczy, gdy trzeba itd- w naszym przypadku był to Domowy Kościół, do którego trafiliśmy w 8 lat po ślubie). Hobby, które w moim przypadku było odskocznią równocześnie lekko zasilającą budżet rodzinny- udzielanie swoim i cudzym dzieciom lekcji angielskiego.
No, może tyle…
Przy czym : nie mieliśmy żadnej babci na podorędziu, pieluchy tetrowe (prane, gotowane w kociołku, suszone na balkonie i prasowane, ale tylko przy pierwszym dziecku!), auto dopiero w 9.roku naszego małżeństwa, pralka i lodówka owszem, ale zmywarki nie mamy do dziś- “dyżury mycia naczyń” załatwiały sprawę.
Odnośnie współczesności, to bardzo się cieszę z 500+ i KDR (którą też miesiąc temu dostaliśmy!!!)
Weszłam na Waszą stronę po raz pierwszy. Dziękuję! Zaraz będę Was słuchać w RM!
Teraz mamy to mają wygodę, nie to co kiedyś było za czasów naszych rodziców.:)