Było gorące lipcowe popołudnie… Po wysprzątaniu całego domu (przeze mnie osobiście), poszliśmy na wieczorną środową Mszę św. i, nadal pieszo, tup-tup z wielkim brzuchem, udaliśmy się na lody (no bo zaraz zacznie się karmienie piersią, trzeba jeszcze skorzystać), a po drodze mijaliśmy szpital z naszą porodówką. I tego zapomnieliśmy dodać na filmie, że spotkaliśmy wchodzącą do szpitala położną z naszego pierwszego porodu – było przed 19, czyli szła na dyżur. “No, to dzisiaj możemy rodzić, bo fajna położna będzie” – powiedział Jasiu…
Chcesz dowiedzieć się czy rzeczywiście tak się stało i dlaczego majtałam brzuchem, kliknij poniższy obrazek, żeby przejść do naszego filmu 🙂