Spośród różnych zabaw, jakie uskuteczniamy z moją Czwóreczką, dwie są zdecydowanymi faworytami, zarówno dla mnie jak i dla nich. Jest to “tarzanie” oraz tytułowy “Byczek Bullbo”. Obie w sumie sprowadzają się do jednego: Tata stanowi doskonałą trampolinę. Taplamy się w jak największej ilości kołder, bijemy na poduszki lub ja jestem przysłowiowym bykiem, taranujacym ich i w ostateczności padam pod ciosami rozradowanych torreadorów, którzy czerpią niesamowitą satysfakcję z pokonania ojca.
Tak sobie myślę, że nie odkryłem Ameryki, ponieważ znam co najmniej kilku ojców, bawiących się z dziećmi w podobny sposób. Jakoś tak to się dzieje, że moja ukochana Małżonka nie bierze nigdy w tym udziału, a więc jest to zdecydowanie moja domena.
Jedno jednak muszę dodać. I tu zwracam się do wszystkich kochanych pań, którym wpadłby do głowy pomysł, że to zły rodzaj zabawy. Nigdy, przenigdy nie odbierajcie facetowi możliwości takich uciech z dziećmi!!!!!! Ja wiem, że z kobiecego punktu widzenia to może się wydawać kompletnym wariactwem, ale jeśli zależy wam na tym, aby wasz facet budował relacje, a nawet powiem więcej – więź z dziećmi, to nigdy nie odbierajcie mu tych szalonych zabaw. Tu dopowiem, że moja Małżonka wspaniałomyślnie nie wtrąca się nigdy, zawierzając mi bezpieczeństwo Szarańczy :), za co jestem dozgonnie jej wdzięczny.
Ale w sumie o co mi tu chodzi? O co tyle krzyku??? Otóż warto się zastanowić nad głębszymi skutkami takich zabaw… Oczywiście najważniejsze jest poświęcenie czasu dzieciom, co zawsze jest super, ale ja mam tu na myśli sferę bardzo fizyczną! Podczas takich figli ma miejsce ogromna ilość przytuleń, buziaków (szczególnie jak staję się buziaczkowym potworem i sieję popłoch). Ale też kuksańców, łaskotania, przewrotek, przygniatania (zwyczajowo ja jestem obiektem poddawany walcowaniu) i czego tam jeszcze. Już jakiś czas temu uświadomiłem sobie, jak ważne jest to dla mnie w budowaniu relacji z dziećmi! Inna sprawa, jak bardzo one lubią te harce (kto by nie chciał sprawić, żeby tata kwiczał od łaskotek?). Ta bliskość między nami jest niesłychanie ważna!! To jest ten nasz czas, bardzo indywidualny i bliski, nawet najmłodsza Pociecha już załapała, że tata to wspaniała przestrzeń do turlania :). Ja dostrzegam w tych zabawach okazję do tworzenia więzi między nami i ja sam bardzo to lubię (w sumie to jest też okazja, żeby powalczyć na poduszki i się trochę odegrać za ich marudzenie ;)). Przy okazji jest to doskonały trening przed tymi gorszym sprzeczkami z Żoną, co się kończą bijatyką na poduszki 🙂 (o tym było co nieco w innym poście- TU).
Tak więc przesłanie płynące z tego wpisu dla panów brzmi: nie żałujcie nigdy czasu na tego typu zabawy z waszymi dziećmi. Mają one wielką wartość i nie należy się tego wstydzić. To jest okazja do bliskości (również tej fizycznej) z waszymi pociechami. Gwarancja sukcesu. A przy okazji zobaczycie, z jaką radością będą was witać po powrocie z pracy.
Tu jeszcze dwie uwagi. Po pracy pamiętajcie o chwili odpoczynku, żeby zmęczenie i jakaś frustracja nie przeszkodziła w zabawie. I druga sprawa: ja mam taką zasadę, że trzeba kończyć takie figle, jak się pojawi pierwszy płacz. To zwykle sygnał, że temperatura zabawy przekracza bezpieczny próg. 😉
A do drogich pań jest prośba taka: Nie przeszkadzać!!! Niech się facet wykarze odpowiedzialnością za bezpieczeństwo i niech ma tą przestrzeń do tworzenia bliskiej relacji z dziećmi. Wy to macie w pakiecie (w końcu nosicie pod sercem wasze maleństwo), a my, faceci musimy sobie tą więź wytworzyć i to jest jeden z dobrych sposobów 🙂
Pozdrawiam was serdecznie !!
Janusz
Nie jestem w stanie pojąć dwóch rzeczy…
1. Jak możnaby przeszkodzić?
2. Jak możnaby nie dołączyć? 😀